Aktorka od dłuższego czasu prowadzi krucjatę przeciw PiS, a w ostatnim czasie szczególnie chętnie przeciw prezydentowi, twierdząc, że nie ma pewności, iż na pewno jest on prezydentem. Postanowiła więc – rzecz jasna z odpowiednim oburzeniem – skomentować spotkanie Karola Nawrockiego z premierem Tuskiem w Pałacu Prezydenckim. Szczepkowska nie dowierza, jak prezydent mógł potraktować tak okropnie (czytaj: spóźnił się półtorej minuty) nasze „słońce Peru”. „No więc szacunkowy prezydent, który dostał przydział w Pałacu Prezydenckim, miał gościa, ale nie wyszedł mu na spotkanie, jak prawdziwi prezydenci mają we zwyczaju, tylko poczekał, aż gość się dostatecznie naczeka i będzie znał, kto tu pan” – rozpoczęła. „Ponieważ jednak gość jest człowiekiem obytym, więc czekać też umie, i robi to tak, że czekanie nie ujmuje jego godności. Po prostu stylem czekania daje do zrozumienia, że wie, do kogo przyszedł, i nie spodziewa się kultury ani powitania jak ze staropolskiego porzekadła gość w dom, Bóg w dom’” – kontynuowała.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.