Krzysztof Stanowski, w cyklu "Dziennikarskie zero" na Kanale Zero, postanowił przyjrzeć się Tomaszowi Matysiakowi, znanemu w sieci jako Szalony Reporter. Jak podkreślił, jego celem było pokazanie, kim tak naprawdę jest influencer, który edukuje dzieci w internecie i rozprawia na temat moralności. Stanowski przypomniał przestępczą przeszłość gwiazdy sieci, ale również kontrowersje w związku z jego zaangażowaniem w pomoc Ukraińcom zaraz po wybuchu wojny.
Tomasz Matysiak zadawał się z groźnym przestępcą
Stanowski przypomniał wywiad, jakiego Szalony Reporter udzielił w Radiu Zet, mówiąc o tym, jak zaraz po wybuchu wojny pojechał na Ukrainę, żeby pomóc miejscowej ludności.
W rozmowie, Tomasz Matysiak wspomniał, że wybrał się tam z "Marcinem z Częstochowy", który miał pomagać w rozwożeniu uchodźców po polskich miastach. Określił go mianem "biznesmena".
– Szkoda, że nie zdobyłeś się na totalną szczerość przed tą dziennikarką. Ale ona by wytrzeszczyła nagle oczy, gdybyś wysunął jej całą prawdę – stwierdził Stanowski.
Jak ujawnił dziennikarz, Marcin, o którym wspominał Szalony Reporter, to przestępca o pseudonimie "Marcepan", oskarżony o szefowanie zbrojnej grupie przestępczej, która miała wymuszać haracze od restauratorów, a także handlować bronią palną i narkotykami na hurtową skalę.
Szalony Reporter ma zakaz wstępu na Ukrainę? "Mógł doprowadzić do czyjeś śmierci"
Jak podkreślił w dalszej części programu Krzysztof Stanowski, to nie koniec afer związanych z działalnością Szalonego Reportera na Ukrainie.
Do twórcy Kanału Zero dotarła wiadomość od człowieka, którego tożsamości nie ujawnił. Wskazał on, że Tomasz Matysiak był goszczony przez jedną z ukraińskich brygad, z którą współpracuje autor maila, wiosną 2022 roku. Szalony Reporter miał podać się za wolontariusza i obiecać pomoc, która nigdy nie dotarła do wojskowych.
"Wykorzystując zaufanie żołnierzy, Matysiak wrzucał relacje live na swoje media społecznościowe, zdradzając ukraińskie pozycje, czym de facto narażał ich na wrogi ostrzał. Na pozycjach nie można robić nawet zdjęć, nie mówiąc już o nadawaniu live. Media społecznościowe osób, które jeżdżą do Ukrainy są pod ciągłą obserwacją rosyjskich służb. Dlatego nigdy nie robi się takich zdjęc, po prostu zagraża to życiu i zdrowiu żołnierzy" – cytował wiadomość Stanowski.
Autor wiadomości twierdzi, że działania Matysiaka mogły doprowadzić do czyjeś śmierci. W jednej ze swoich relacji miał robić zbliżenie na pociski artyleryjskie, na których widoczne było oznaczenie producenta i kraju, z którego pochodziły, a które oficjalnie nie powinny trafić na teren Ukrainy, ponieważ po ciuchu dostarczał je kraj oficjalnie zaprzyjaźniony z Rosją.
"Zrobił się z tego dyplomatyczny skandal. Dowódca dywizjonu artylerii, który wpuścił Matysiaka w pobliże tych pocisków został wyrzucony ze stanowiska i ma postawione zarzuty karne, a sam Matysiak ma trzyletni zakaz wjazdu do Ukrainy" – twierdzi informator Stanowskiego.
Krzysztof Stanowski wyzwał Matysiaka, żeby udowodnił, czy nie ma takiego zakazu i pojechał na Ukrainę.
Czytaj też:
Stanowski demaskuje Szalonego Reportera. "Złodziej, oszust, zbir, dureń"Czytaj też:
Nowe ustalenia ws. Babiarza. Sam odejdzie z TVP dla "kuszącej oferty"?