Wiele gwiazd, od początku trwania kampanii wyborczej w USA, manifestowało swój sprzeciw wobec objęcia urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa. Niektórzy z nich składali przy tym śmiałe obietnice, deklarując, że jeśli wygra kandydat republikanów, wyjadą z kraju. Teraz, gdy już wiadomo, że to Donald Trump będzie 47. prezydentem USA, świat ciekawi się losem celebrytów, którzy nie chcieli żyć w państwie rządzonym przez tego polityka. Tym bardziej, że podobne deklaracje padały podczas kampanii wyborczej w 2016 roku, a krytycy, mimo wszystko, pozostali w swoim kraju.
O przeprowadzce mówiła ostatnio Eva Longoria, znana z serialu "Gotowe na wszystko". Aktorka obecnie dzieli swój czas między Hiszpanię a Meksyk i twierdzi, że powrót Trumpa do Białego Domu uczyni Stany Zjednoczone "przerażającym miejscem". Teraz media donoszą o innej medialnej osobowości, która zamierza na stałe wyjechać z USA.
Ellen DeGeneres opuszcza USA. Na stałe
Mowa o znanej z popularnego talk show "Ellen" – Ellen DeGeneres. Gwiazda telewizji większość czasu spędza w brytyjskim Cotswolds, gdzie, według doniesień TMZ, przeniosła się wraz z partnerką, Portią de Rossi.
To właśnie zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich miało być dla DeGeneres wyraźnym punktem zwrotnym w podjęciu decyzji o wyprowadzce na stałe z kraju. Jak donosi tabloid, kobiety nie tylko posiadają już nieruchomość w Wielkiej Brytanii, ale również planują sprzedaż swojego domu w Montecito w Kalifornii, co może symbolizować definitywne rozstanie z amerykańskim życiem.
DeGeneres w okresie kampanii wyborczej w USA, publicznie wspierała Kamalę Harris. "Nie ma nic potężniejszego niż kobieta, której czas nadszedł! Nie mogę się doczekać, aż zostanie naszym następnym prezydentem" – twierdziła. Nie kryła jednocześnie jednoznacznie negatywnego stosunku do kandydata republikanów. Tuż po wygraniu przez niego pierwszych wyborów mówiła, że prezydent "jest przeciwny wszystkiemu, za czym ona się opowiada".
Czytaj też:
Pogrzeb słynnego muzyka. Zakaz wstępu dla przyjaciela gwiazdyCzytaj też:
Skandal po premierze "Gladiatora II". Włoscy politycy: To nie Disneyland