W rozmowie z „Twoim Imperium” wyznał, że choć zawiesił działalność ze względu na pandemię, to głodem nie przymiera.
– Odłożyłem na czarną godzinę dzięki mojej żonie Ewuni, która w odpowiednim momencie okiełznała we mnie utracjusza. No i dzięki mamie, która – gdy ja nie myślałem o przyszłości – pilnowała, bym regularnie płacił składki na ZUS – opowiada.
– Moja emerytura nie jest wysoka, ale kto myślał o przyszłości, ten ma. Zarabiałem przyzwoicie nawet w PRL. Poza tym przyzwoitość nakazuje równać się do średniej krajowej. Bo niby dlaczego miałbym być faworyzowany? – pyta retorycznie. Jego koleżanki celebrytki mogą pospadać z krzeseł, gdy to przeczytają. Przecież odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Brzmi: „Bo tak!”.
Czytaj też:
Gosposia być musi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.