"Wczoraj opadłam na podłogę windy i zaczęłam płakać... ze szczęścia. Podobnie jak wielu innych kredytobiorców ja również dałam się złapać na oszustwo – kredyt frankowy" – napisała Doda na swoim profilu na Facebooku.
Rabczewska: Mój dług wzrósł dwukrotnie
Według relacji artystki, w 2008 roku bank Millennium – chcąc rzekomo zadośćuczynić ujawnianie i sprzedanie jej danych osobowych przez jednego z pracowników do tabloidu – w ramach ugody i "rekompensaty" zaproponował kredyt na "szczególnie atrakcyjnych warunkach".
"Był to «tani i bezpieczny» kredyt frankowy. Jako młoda dziewczyna ZAUFAŁAM BANKOWI. Ryzyko wbrew zapewnieniom banku okazało się jednak ogromne – mój dług wobec banku z powodu różnic kursowych zwiększył się ponad dwukrotnie! Mimo iż jak każdy płace co miesiąc. Od 13 lat kilkanaście tysięcy złotych bez względu czy gram koncerty czy nie (jak w przypadku pandemii)" – tłumaczy Doda.
Przełom w sądzie
Dodaje, że proces sądowy trwał pięć lat i na początku wydawało się, iż nie ma żadnych szans na pozytywne rozstrzygnięcie. Przełom nastąpił w środę, kiedy to Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że umowa kredytu frankowego zawarta przez gwiazdę z bankiem jest "nieważna w całości". "Doczekałam się sprawiedliwego wyroku, za który dziękuje z całego serca ja i cała moja rodzina" – napisała Doda.
Piosenkarka wyraziła nadzieję, że jej sprawa "pokaże wszystkim poszkodowanym frankowiczom, którzy obawiają się procesów z bankami i w dalszym ciągu spłacają kredyty frankowe, że nigdy nie można się poddawać i że można wygrać z gigantem".
Czytaj też:
KNF: Banki zapłacą miliardy za brak ugody z frankowiczami