NIEPRAKTYCZNA PANI DOMU II Dom stał w górach Beskidu Żywieckiego. Z Zawoji można było dojechać utwardzoną drogą tylko pierwszy kawałek, dalej grzecznościowo zaprzyjaźniony góral podwoził furmanką.
Na drabiniasty wóz ładowało się toboły: torby, koce, śpiwory, pościel, garnki, ręczniki, butlę z gazem, weki z cielęciną. Cielęcina, dziś rarytas, wtedy jedynie dostępne mięso, niecierpiany przymus. Wszystko, co konieczne, żeby przetrwać lato. Na towarze siedziały dzieci, uszczęśliwione z takiej jazdy. Trzeba było czasem zejść, gdy droga stawała się zbyt stroma i błotnista.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.