Kamil "Budda" Labudda został zatrzymany przez urząd ds. imigracji i celników (ICE) w stanie Tennessee w USA. Powód? Złamanie przepisów ruchu drogowego. Sąd w Nashville zgodził się na wpłacenie kaucji w wysokości 1 tys. dolarów, dzięki czemu influencer opuścił areszt jeszcze tego samego dnia – poinformował portal kr24.pl.
"Konsulat monitoruje sytuację i pozostaje w kontakcie z władzami amerykańskimi. Kwestia ekstradycji Buddy została przekazana do Ministerstwa Sprawiedliwości" – przekazał serwis, powołując się na źródła w polskim konsulacie w Waszyngtonie. Zaznaczono, że polskie służby "mają już przygotowywać niezbędne dokumenty" do wszczęcia procedury ekstradycyjnej. Sam "Budda" odniósł się do sprawy za pośrednictwem Instagrama. "Ja, czekający na ekstradycję, którą media wymyśliły na kolanie. Powiem wam, że poziom dziennikarstwa w Polsce to jest inny wymiar. Skąd wy się urwaliście?" – napisał.
Po wyjściu z aresztu "Budda" udał się do USA
Labudda tworzył swój kanał na platformie YouTube od jesieni 2019 r. W sieci zamieszczał głównie filmy o samochodach, w tym testy różnych modeli aut. Na swoim kanale zgromadził ponad 2,45 mln subskrybentów.
14 października 2021 r. "Budda" został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji. Wcześniej zakończył swoją działalność w internecie, co zapowiadał już od kilku miesięcy. Na pożegnanie ze swoimi fanami youtuber zorganizował ostatnią loterię. Zwycięzcy, którzy zostali ogłoszeni w trakcie live'a w serwisie YouTube, mogli liczyć na luksusowe samochody o łącznej wartości około 8 mln złotych.
Sprawą zajął się wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie, gdzie znajduje się zamiejscowy departament do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji. Oprócz Labuddy, zatrzymano dziewięć osób. Postawiono im zarzuty dotyczące kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
W grudniu 2024 r. "Budda" opuścił areszt po wpłaceniu dwóch milionów złotych kaucji i zdecydował się wylecieć do Stanów Zjednoczonych. Sąd nie zakazał mu bowiem opuszczania kraju, pomimo trwającego postępowania karnego.
Czytaj też:"Wprost im groził". Tak Giertych chciał przejąć głośną sprawę