W odróżnieniu od ludzi złośliwych i bez serca nie zamierzamy kpić z nowych ministrów nowego rządu premiera Mateusza – że zamiast obiecanego rządu ekspertów powstał rząd nołnejmów i wiceministrów.
Otóż nie, kochani, wszyscy, którzy zgodzili się przyjąć ofertę, wykazali się podstawową i najważniejszą kwalifikacją, którą musi posiadać kandydat na ministra: gotowością do wzięcia roboty, kiedy nikt inny jej nie chce.
Wcale nie żartujemy. Z tego, co nam wiadomo, łowy były długie i trudne. Propozycję ministrowania u Mateusza dostało bowiem grubo ponad sto osób. Tak coś ze sto kilkadziesiąt. W tym wielu posłów raz senatorów. Dziwnym trafem właśnie kandydaci z tych ostatnich grup wykazali się wielką niechęcią do awansu. Zaiste, wielka jest w PiS frakcja bezjajecznych. Gwoli ścisłości: w każdej partii jest wielka, ale to żadne pocieszenie.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.