Kilka dni temu pies Marcina Prokopa, Rufus, padł ofiarą truciciela. Zatruł się podczas spaceru, a objawy były przerażające. Dziennikarz zawiózł go do weterynarza, gdzie zwierzę otrzymało pomoc. Informacją o zdarzeniu podzieliła się w mediach społecznościowych jego żona – Maria Prażuch-Prokop. Zamieściła zdjęcia Rufusa, który leżał bezwładnie na podłodze w przychodni weterynaryjnej i zwróciła się do swoich obserwatorów, żeby uważali na zatrute śmieci porzucone na ulicy.
Marcin Prokop walczył o życie psa. Zwierzę zatruło się podczas spaceru
O szczegółach Marcin Prokop opowiedział w piątek w "Dzień dobry TVN".
– Opowiadam tę historię nie po to, żeby Polska teraz współczuła biednemu celebrycie, któremu otruł się piesek, tylko, z tego, co widzę w przychodni, z tego, co opowiadają mi znajomi, takich przypadków jest mnóstwo – podkreślił.
Jak opowiedział, wybrał się na spacer z psem w nocy, tuż po powrocie z planu programu "Mam talent!", w którym jest jurorem.
– Piesek był na smyczy i – jak to piesek – lubi sobie wąchać po krzaczkach, wejść tu i tam, nie musiał jakoś specjalnie penetrować trawnika w okolicy naszego domu, żeby znaleźć tam jakiś smakołyk, który próbował połknąć szybciej niż ktokolwiek zdążył zareagować – zaczął.
– W ostatniej chwili udało nam się wyszarpnąć torebkę foliową, w której było mięso. Wydaje nam się, że było specjalnie podrzucone przez jakiegoś zwyrodnialca, żeby zaszkodzić lokalnym zwierzętom. (...) Nie wiem, kim są ci ludzie, ale mam nadzieję, że karma ich dopadnie – dodał.
Prokop przeżył trudne chwile. "Objawy przypominające padaczkę"
Prezenter opisał też objawy u psa, które mocno zaniepokoiły jego i jego żonę.
– Pies po chwili zwrócił to, co zjadł, ale po jakichś 30 min zaczął zachowywać się bardzo dziwnie. Pojawiły się neurologiczne objawy przypominające padaczkę, ofiarę egzorcyzmów, zaczął mieć oczopląs, stracił władzę w łapach, zaczął drżeć i spazmować w sposób, w jaki nigdy nie widzieliśmy – relacjonował.
– Dzięki szybkiej wizycie w przychodni na warszawskim Bemowie udało się go uratować, ale lekarze mówili, że gdybyśmy zwlekali z wizytą, gdyby to było godzinę później, to prawdopodobnie pies by nie przeżył. Pies się wił, pies się wyprężał, a miał podłączone dwie kroplówki, więc żeby nie wyrwał sobie wenflonów, musiałem go trzymać – opowiadał.
Czytaj też:
Kto wygra w kultowym show Polsatu? Wyciekła informacja o smsachCzytaj też:
Zdążyła raz wystąpić w "nowej" TVP. Prezenterka żegna się po 11 latach