Sąd wydał wyrok ws. znanej piosenkarki. "Sterowała z tylnego siedzenia"

Sąd wydał wyrok ws. znanej piosenkarki. "Sterowała z tylnego siedzenia"

Dodano: 
Dorota Rabczewska "Doda"
Dorota Rabczewska "Doda" Źródło: PAP / Marcin Obara
Po ośmiu latach zakończył się proces, który Emil Haidar wytoczył Dodzie i jej byłemu mężowi Emilowi S.

W listopadzie 2017 roku media obiegła informacja o tym, że do drzwi znanej polskiej wokalistki zapukała policja. Funkcjonariusze doprowadzili Dodę do prokuratury, gdzie złożyła zeznania w sprawie przeciwko m.in. Emilowi S. i Jackowi M. "podejrzanym o nakłanianie innych, ustalonych w sprawie osób do zmuszania Emila Haidera do określonego zachowania" poprzez groźby. Według Haidara, Doda i Emil S. mieli nasłać na niego gangsterów, którzy odwiedzili biuro byłego partnera gwiazdy i próbowali nakłonić do wycofania wszystkich wcześniejszych oskarżeń pod jej adresem. Małżeństwo miało im za to zapłacić 300 tys. zł.

W marcu 2024 roku Doda i jej były mąż Emil S. usłyszeli wyrok w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów. Wokalistka została skazana na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 10 tys. zł grzywny. Z kolei Emil S. dostał 9 miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny na skarb państwa. Informację tę potwierdził w rozmowie z "Faktem" adwokat Emila Haidara. Wyrok nie był prawomocny i obie strony się od niego odwołały. – W naszej ocenie kara jest dla zleceniodawców trochę łagodna, więc rozważamy apelację – mówił wówczas "Faktowi" pełnomocnik Haidara, Jerzy Jurek.

Emil Haidar chciał, żeby Doda trafiła do więzienia. Jest wyrok sądu

14 stycznia odbyło się kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie. Podczas rozprawy obie strony wygłosiły mowy końcowe. Pełnomocnik Dody wnosił o uniewinnienie jego klientki i odrzucenie apelacji Emila Haidara. Z kolei były mąż piosenkarki, według informacji "Faktu", domaga się dla niej 2 lat bezwzględnego więzienia.

Prawnicy artystki mieli przekonywać, że Doda nie wiedziała o szantażu Haidara i nie miała w tym żadnego interesu. Obrońca byłego partnera piosenkarki przekonywał natomiast, że wiedziała ona o tym, co się dzieje, a nawet sama ingerowała w przebieg zdarzeń.

22 stycznia w warszawskim sądzie odczytano wyrok w tej sprawie. Sąd nie uwierzył w niewinność piosenkarki.

– Pani Rabczewska sterowała z tylnego siedzenia – mówiła sędzia w uzasadnieniu i ogłosiła, że podtrzymuje wyrok pierwszej instancji.

Czytaj też:
Znany aktor usłyszał wyrok. Groziło mu 8 lat więzienia
Czytaj też:
TV Republika znowu to zrobiła. TVN24 pokonany

Opracowała: Małgorzata Puzyr
Źródło: Fakt