W pierwszej połowie maja, Monika Olejnik opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie ze szpitala i poinformowała, że przeszła operację związaną ze zdiagnozowaniem u niej nowotworu piersi. "W jednym z prawie słonecznych miesięcy 2024 roku usłyszałam diagnozę – nowotwór piersi. Potem jeden z weekendów spędziłam w szpitalu. Po operacji jest lepiej, podejmuje nowe wyzwania" – można było przeczytać w jej wpisie. Dziennikarka wróciła szybko do pracy i ostrych politycznych rozmów w "Kropce nad i". Ważne wydarzenia komentuje również poza anteną TVN24.
Monika Olejnik z nowymi informacjami o swoim stanie zdrowia
W ostatnich dniach Monika Olejnik wzięła udział w pokazie mody zorganizowanym na potrzeby programu "Top Model" w Sopocie. Akcja miała na celu przypomnieć o tym, jak ważne są badania profilaktyczne u kobiet. W rozmowie z Plejadą opowiedziała, dlaczego zdecydowała się na udział wydarzeniu.
– O to chodzi w tym projekcie, żebyśmy pokazały kobietom siłę, żebyśmy przypomniały im, że ważne jest to, co robimy na co dzień. Ale najważniejsze jest, żeby pamiętać o tym, żeby się badać, bo myślimy o różnych rzeczach, o naszym zawodzie, o naszej pracy, czasami o książkach, o ciuchach, a zapominamy o tym, co jest najważniejsze – stwierdziła.
Prowadząca program "Kropka nad i" przyznaje, że wcielenie się w rolę modelki na wybiegu było dla niej trudnym wyzwaniem. – To jest niesamowite. Czułam się jak Anja Rubik, jak szłam pierwsza w pokazie. Bałam się, czy dam radę, ale chyba było dobrze – przyznała.
Dziennikarka została również zapytana przez serwis Plejada o jej aktualne samopoczucie, kilka miesięcy po diagnozie. Wyznała, że czuje się "szczęśliwa", ponieważ lekarz pozwolił jej wrócić do biegania, a sport w życiu Moniki Olejnik odgrywał bardzo ważną rolę.
– Po trzech miesiącach mogłam już biegać. I czuję się z tym świetnie. Bo w ogóle przez całe życie uprawiam sport, biegam, więc było mi trochę ciężko – wyznała.
Czytaj też:
Gwiazda TVP z własnym programem. Będzie nowością stacjiCzytaj też:
TVP nie potrzebuje już korespondenta w Rzymie. Nikogo nie zatrudnią