Atak na prof. Bralczyka. "Mam tego dosyć"

Atak na prof. Bralczyka. "Mam tego dosyć"

Dodano: 
Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk
Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk Źródło: PAP / Jakub Kaczmarczyk
Na prof. Bralczyka posypały się gromy po tym, jak stwierdził, że zwierzęta "zdychają" a nie "umierają".

Wybitny polski językoznawca, wiceprzewodniczący Rady Języka Polskiego, pojawił się w TVP Info w programie "100 pytań do", gdzie naraził się miłośnikom zwierząt. Prof. Jerzy Bralczyk uświadomił im bowiem, że "pies nie może zostać adoptowany" i "nie może umrzeć". – Pies niestety zdechł – stwierdził jednoznacznie. Dopytywany przez dziennikarza, dlaczego tak jest, odparł: – A dlaczego zwierzę żre, ma mordę czy paszczę, sierść, a nie włosy?

Zmasowany atak na prof. Bralczyka po słowach o "zdychaniu" zwierząt

Po tych słowach w internecie dosłownie zawrzało.

"Czuliśmy się od zwierząt lepsi, znaleźliśmy więc określenie inne, pogardliwe. Ale to już nie te czasy. Jesteśmy świadomi, empatyczni, a zwierzęta są członkami naszych rodzin" – stwierdził dziennikarz Damian Maliszewski.

Organizacja "Otwarte Klatki" zaznaczyła z kolei, że jest im "bardzo przykro z powodu braku empatii" językoznawcy.

Głos w sprawie zabrała także dziennikarka Polsatu Agnieszka Gozdyra. "Do profesora Bralczyka mam gigantyczną pretensję nie o to, że jest (jak mówi) stary. O to, że zasłania się swoim wiekiem i wykorzystuje niekwestionowany autorytet, by zaistnieć, uderzając w zwierzęta, których pozycja jest i tak bardzo podła" – napisała na X.

twitter

– Bardzo współczuję profesorowi Bralczykowi takiego zmurszałego i pozbawionego empatii podejścia do naszych braci mniejszych. Świat się zmienia i zaczynamy doceniać emocje i uczucia zwierząt. I czy się to podoba dziadersom, czy nie, nasze zwierzęta będziemy adoptować, kochać do samego końca, kiedy to umrą, powodując wyrwę w naszych sercach, często większą niż odejście niejednego dwunożnego stwora, który z pogardą i niezrozumieniem ogląda zmieniający się świat – komentowała w rozmowie z serwisem Pudelek.pl dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.

instagram

– Panie profesorze, może tłumacząc zawiłość i etymologię języka polskiego, warto powiedzieć: "a wiecie ludzie, może macie racje, może i etymologia, i poprawność językowa powinna ewoluować i zwierzęta umierają... często płacząc – dodała od siebie Ewa Minge.

Prof. Bralczyk nie zmienia zdania. "Mam tego dość"

O komentarz do medialnej burzy poproszono samego prof. Jerzego Bralczyka.

– Mam tego dosyć. (....) Jestem już zmęczony tym wszystkim... Niech Pan zadzwoni za jakiś czas. Pozdrawiam – usłyszał dziennikarz Pudelka.

Nieco szerzej językoznawca odniósł się do sprawy w rozmowie z Onetem.

– Nie śledzę burzy. Obrazili się na mnie psiarze? Nie adoptujemy psów, adoptujemy ludzi – powiedział zdecydowanie.

– Nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym słowem, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie. Umieranie zwierząt jest pewnym nadużyciem metaforycznym tego słowa. I tak jak można powiedzieć, że umierają idee czy umierają państwa, tak można powiedzieć i o zwierzętach. Ale właściwym, pierwotnym słowem jest właśnie zdychać. Zdychanie ma związek etymologicznie z oddychaniem, wdechem, tchem i wszystkim tym, co jest związane z duchem. Etymologicznie to nie jest słowo nacechowane pejoratywnie. Jeżeli ktoś nie lubi słowa "zdychanie", to ja bym sugerował używanie, takich jak "odszedł", "nie ma go". Jednak umieranie wolałbym zarezerwować dla człowieka, tak samo, jak adopcję – tłumaczył w rozmowie z portalem.

– Jest jedno zwierzę, które umiera – to pszczoła. O niej nigdy się nie mówiło, że zdycha. Tak od zawsze było w tradycji języka – dodał prof. Bralczyk.

Czytaj też:
Mocny wynik TV Republika. "Sukces jest na wyciągnięcie ręki"
Czytaj też:
Promocja LGBT w śniadaniówce TVP. Jest decyzja KRRiT

Opracowała: Małgorzata Puzyr
Źródło: Onet.pl / Pudelek.pl, TVP