W 2013 roku Wojciech Fibak stał się niechlubnym bohaterem artykułu Maliny Błańskiej, który ukazał się na łamach "Wprostu". Dziennikarka wspólnie z koleżanką użyła prowokacji dziennikarskiej, aby udowodnić, że były tenisista trudni się poznawaniem młodych, atrakcyjnych kobiet z bogatymi, starszymi mężczyznami. W tekście ujawniła wiadomości SMS wymieniane z dawną gwiazdą sportu. "Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów? Miła dziewczyna" – napisała do niego i doczekała się odpowiedzi. "Dobry wieczór, wczoraj dostałem miły SMS" – miał odpisać Fibak. Błańska relacjonowała, że później się z nią spotkał i zaproponował towarzyszenie przez kilka dni za granicą swojemu przyjacielowi z Nowego Jorku. Miał ją także "testował", próbując pocałować i dotykać. Podobnie potraktował dziennikarkę, która pomagała przy prowokacji.
Wojciech Fibak ostro skrytykował wówczas tygodnik i zachowanie dziennikarek, stawiając siebie w roli ofiary.
Wojciech Fibak o głośnej aferze. Nie ma sobie nic do zarzucenia
Teraz o tę historię został zapytany w podcaście Onetu "WojewódzkiKędzierski". W rozmowie Fibak wyjaśniał, że przyjęto wobec niego wrogą narrację. Zaznaczył, że pomaga ludziom w nawiązywaniu znajomości, ale nie czerpie z tego żadnych korzyści majątkowych. Poddawał również w wątpliwość wiarygodność dziennikarki. Przypomniał, że nawet Jerzy Urban, dla którego wówczas pracowała, nie chciał opublikować tego tekstu w tygodniku "Nie" (artykuł ukazał się ostatecznie we "Wproście").
Wojewódzki nie naciskał specjalnie na swojego rozmówcę. – Mnie próbowano wrobić w pedofilię w klubie w Sopocie. Znam tę etykę – powiedział.
– Kuba, wiesz, bo sam wspomniałeś o tym, że wszyscy ludzie, którzy bardziej lub mniej na całym świecie, nie tylko w Polsce, osiągają sukces, to prędzej czy później ktoś się do nich przyczepi, będzie jakaś wpadka, jakaś afera – stwierdził gość podcastu.
Próbował zablokować podcast Wojewódzkiego i Kędzierskiego
Okazało się jednak, że po rozmowie Wojciech Fibak próbował nie dopuścić to publikacji tego materiału. Poinformowali o tym autorzy podcastu w mediach społecznościowych.
"Drodzy, miało być miło. Ale kiedy ktoś, na własną prośbę i przez wzgląd na swoje interesy rozmawia z nami, w koleżeńskiej zresztą atmosferze, a potem próbuje narzucić CENZURĘ na niewygodne dla siebie tematy, w dodatku strasząc nas konsekwencjami prawnymi po opublikowaniu nagrania, nie może liczyć na to, że postąpimy inaczej" — napisali. Przypomnieli jednocześnie, że Fibak wziął udział w "wywiadzie nieautoryzowanym".
W rozmowie z Wirtualnymi Mediami, były tenisista stanowczo zaprzeczył, że podjął takie działania.
– To była chyba dodatkowa promocja tego materiału, żeby zainteresować słuchaczy. Nigdy bym niczego nie cenzurował. Sam byłem właścicielem wielu gazet, wychowałem się w Nowym Jorku na wartościach demokratycznych. Cały wywiad odbył się w komitywie, zrozumieniu, koleżeńskiej atmosferze i miał wesoły charakter – stwierdził.
Nie zaprzeczył jednak, że jego prawnik skierował pismo w tej sprawie.
Czytaj też:
Stanowski grzmi na celebrytów. "Przestańcie pierd**ić"Czytaj też:
Odeszła w atmosferze skandalu. Prezenterka wraca do TVN