– Czy uważasz, że jesteś uzależniony? – zapytała Richardson. – W pewnym sensie tak. W pewnym sensie, ponieważ nie czuję, żebym stracił kontrolę. Mając dzisiaj siedem dekad, wiem, jaką funkcję pełni dla mnie alkohol – podkreślił. – Po pierwsze, mi smakuje. Dla mnie zimne piwo po dwóch czy trzech godzinach pracy w ogrodzie jest fenomenalnym doświadczeniem smakowym. Następnie kieliszek dobrego czerwonego wina przy posiłku to coś, co niezwykle wzbogaca smak i aromat jedzenia. Wreszcie dobre whisky, które mogę sączyć wieczorem, oglądając film, sprawia mi ogromną smakową frajdę – opowiadał Olszański. Gość programu „The Richardson Star” stwierdził, że alkohol niczego mu w życiu nie odbiera. – Niczego mi nie zabiera, tylko daje. Nie tracę relacji z bliskimi ani poczucia trzeźwości w tym sensie, że się nie upijam. Piję codziennie, nie są to porażające ilości, ale alkohol mi towarzyszy. Mam poczucie, że życiowo się z nim ułożyłem. Sprawdzam stan swojej wątroby – nie jest źle. Jestem z rodziny, gdzie alkohol zawsze był obecny. Ojciec dożył 94 lat. Nie tak dawno go żegnaliśmy. Smakował koniaczek – podsumował.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.