Nie żyje legenda polskiej muzyki. Współpracował z Niemenem, Demarczyk i Budką Suflera

Nie żyje legenda polskiej muzyki. Współpracował z Niemenem, Demarczyk i Budką Suflera

Dodano: 
Palące się znicze. Fot. zdjęcie ilustracyjne
Palące się znicze. Fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Jerzy Bogdanowicz nie żyje. Lider zespołu Budka Suflera pożegnał bliskiego współpracownika.

Jako pierwszy informację o tym, że Jerzy Bogdanowicz nie żyje podał niewielki portal jazzforum.com.pl. Bliskiego współpracownika pożegnał też kilka dni później w mediach społecznościowych zespół Budka Suflera.

Nie żyje legenda muzyki w czasach PRL

Zmarły w przeszłości był menedżerem Czesława Niemena i Ewy Demarczyk.

"Ze względu na moje marne w tej dziedzinie kompetencje oraz brak czasu nie śledzę każdego dnia oceanu informacji, które pojawiają się w sieci. Dlatego z pewnym opóźnieniem dotarła do mnie smutna wiadomość o śmierci Pana Jurka Bogdanowicza, która nastąpiła 5 listopada po długiej chorobie" – napisał Tomasz Zeliszewski, lider Budki Suflera.

Według informacji portalu jazzforum.com.pl, Jerzy Bogdanowicz zmarł w samotności w swoim mieszkaniu w Warszawie w wieku 91 lat. Jego pogrzeb odbył się 11 listopada.

facebook

Lider Budki Suflera o zasługach Jerzego Bogdanowicza

Zeliszewski napisał też parę słów na temat muzycznej przeszłości bliskiego współpracownika Budki Suflera.

"Bogdanowicz na początku lat siedemdziesiątych na Polskim rynku muzycznym był postacią na miarę Briana Epsteina. Będąc impresario Ewy Demarczyk i Czesława Niemena, w umysłach młodych artystów tamtej epoki był czymś nieosiągalnym. Nigdy nie miałem śmiałości zapytać go, dlaczego my, dlaczego Budka, zwróciła na siebie Jego uwagę" – podkreślił.

Zaznaczył również, jak wiele zespół Budka Suflera zawdzięcza Jerzemu Bogdanowiczowi.

"Pan Jurek widział w nas coś niezwykłego i wielkiego. Jeżeli mówimy, że redaktor Janiszewski umocował nas na antenie radiowej, to Jerzy Bogdanowicz postawił czterech młodocianych facetów na Polskiej Profesjonalnej Scenie Muzycznej. Nauczył nas ciężkiej pracy. Nauczył nas szacunku do ludzi przed sceną i do tego, co robimy. Wyjaśnił, że artysta w życiu jest skazany nie tylko na brawa. Pokazał zasadzki i ciemne zakamarki tego zawodu. Tłumaczył jak dzieciom różnicę między muzyką a mamoną. Między sztuką a pozorami. Wystarczyło go tylko słuchać… Panie Jurku, nie wiem, co powiedzieć" – napisał Tomasz Zeliszewski.

Czytaj też:
Gwiazdy narzekają na niskie emerytury. Andrzej Seweryn grzmi: Jest mi wstyd
Czytaj też:
Gwiazda polskiego kina trafiła do szpitala. Jej stan był ciężki, z trudem oddychała

Opracowała: Małgorzata Puzyr
Źródło: jazzforum.com.pl, Facebook